Zaczęło się zwyczajnie - w zeszłym tygodniu wstawiając wino pomarańczowe zabrakło mi jednego, może dwóch owoców. Dokupiłam, dodałam ale... pojawiła się okazja do spróbowania czegoś nowego. Patrzę na tę pomarańczową kulkę i puchatego ziemniaka. Dlaczego by nie? Dodatkowo kątem oka dostrzegłam trawę cytrynową cierpliwie rosnącą w doniczce. Dlaczego by nie?
Wino tropikalne
Taka nazwa może co prawda wprowadzić w błąd, jednak zaryzykuję upraszczając w ten sposób.
Składniki:
- ok. 4 l wody,
- 0,5 kg cukru,
- 4 dorodne mandarynki,
- 1 pomarańcza,
- 4 kiwi,
- 350 ml naparu z trawy cytrynowej i kilka świeżych listków.
Kluczowe(w mojej opinii) jest to, by woda nie była bardzo zimna. Owoce rosnące w cieplejszych klimatach mają na swojej skórce gatunki drożdży przyzwyczajone do wyższych temperatur. Możliwe, że zimna woda może wpłynąć na nie niekorzystnie - ale to tylko moja teoria :)
Rozpoczął się proces fermentacji. Jestem ciekawa efektów, ponieważ wino z pomarańczy w pewnym okresie smakował tak, jak żaden inny trunek z którym miałam do czynienia. Raczej niskoprocentowy, za to o zapachu kwiatu pomarańczy z delikatną słodyczą. Po czasie nabrał kwaskowatości i typowo winnego smaku.
Tym razem postaram się nie przegapić tego momentu i wyznaczyć granice czasu dla uzyskania tego efektu.
Czy drożdże z owoców kiwi, pomarańczy i mandarynki będą silniejsze niż te, znajdujące się na listkach trawy cytrynowej? Czas pokaże.
Co sądzicie o takim połączeniu?