Dawno dawno temu, w świecie oddzielonym szklaną ścianą, małe stworzenie wypełzło na powierzchnię. Oblepione ziemią, wystraszone i lekko ogłuszone zawinęło ogon wokół niewielkiej grudki brązowej gliny. Widziało niewyraźnie co dzieje się za szklanymi okrągłymi ścianami.
Słońce powoli przesuwało się coraz bliżej i bliżej. Pasek jasnego światła zbliżał się do ścian. Gdzieś z oddali rozległy się ciche trzaski, a gdy umilkły, stworzenie znów skupiło się na pasku światła. Lekko przerażające, a zarazem kojące zjawisko. Dlaczego? Stworzenie nie mogło sobie nic przypomnieć. Chcę tego światła, lecz boję się go tak bardzo.
Rozległo się ciche chrobotanie, ziemia niedaleko stworzenia zaczęła się poruszać. Zaniepokojone i nadal oszołomione przesunęło się najdalej ruchomych piasków, jak tylko się dało. Przez chwilę znów była cisza. Ziemia w miejscu poprzednich ruchów uniosła się delikatnie, by uwolnić smukłe ciało. Przemknęło między grudkami ziemi. Stworzenie spojrzało przed siebie widząc własne odbicie. Patrzyło w duże oczy. Chropowaty pysk tkwił naprzeciw nieruchomy. Nagle ogon odbicia poruszył się bezgłośnie i stworzenie wiedziało, że nie patrzy na swoje odbicie...
Drugie, nieco większe stworzenie nie było zainteresowane towarzyszem i szybko znalazło miejsce w pobliskim zagłębieniu. Ułożyło się wygodnie i oczekiwało na swój los. Chwilę później pojawiło się kolejne.
W pewnym momencie wszystkie trzy stworzenia usłyszały przytłumiony hałas. Jakaś duża niewyraźna postać podeszła do ścianek, dużą ręką odchyliła kawałek materiału będący dachem. Dziwna i przerażająca postać - pomyślało pierwsze stworzenie. Pozostałe dwa wiły się ze strachu próbując znaleźć przejście w szklanej ścianie.
"Nie bójcie się, nie macie czego. Nic się nie stanie" - powtarzało im bezgłośnie.
Dom się poruszył, zawirował. Pasmo słońca zniknęło nie wiadomo gdzie. Po chwili trzask i ostra smuga jasnego światła przeszyła szklane ściany. Wszystkie trzy stworzenia drgnęły, nawet pierwsze poczuło strach.
Niespodziewanie szklana ściana przyległa do brązowej ziemi, a dach zniknął. Delikatne łapki stworzeń stąpały po czymś gładkim. Po chwili zniknęły gdzieś ponad dachem.
Chwila, gdzie się podziały? Dlaczego zostałem sam?!? Boję się!
Coś złapało stworzenie za brzuch - próbowało się bronić, bezskutecznie. Uniesione wysoko nad ziemią, przerażone, z powtarzającym się pytaniem: dlaczego mi to robisz? Dlaczego?